6 lipca 2012

ulubieńcy czerwca

 Lirene samoopalający mus nawilżający.
O nim? Krótko.
Zapach - raczej do zniesienia. Przy nakładaniu nawet pachnie.
Opakowanie - praktyczne, higieniczne.
Aplikacja - w formie szybko wchłaniającej się pianki.
Kolor opalenizny - naturalny brąz bez żadnych pomarańczy.
Trwałość - można go aplikować co trzy dni. Chyba że ktoś chce być czekoladką to wtedy częściej.
Zmywa się bez plam.To moje już chyba czwarte opakowanie. Pompka wyciąga wszystko z opakowania.
I najważniejsze! Nawilża skórę. Nie muszę już używać balsamu nawilżającego. A jak wiadomo podczas upałów im mniej warstw upiększaczy tym lepiej. 



Flormar perfect coverage - korektor. 
Choć to niby coverage ja bez problemów stosowałam go pod oczy. A co do stopnia krycia to się nie wypowiem. Sińce chowa, ale inne niespodzianki - takowych na twarzy raczej nie mam więc nie wiem. Fajny kolor sobie dobrałam, więc dodatkowo działa na mój plus. Ten już prawie kończę a nadrobiłam zużywanie go gdyż stosuję go w te upały. Aplikuję go pod oczy i na skrzydełka nosa, tusz i błyszczyk i to cały makijaż na upały. Do pracy oczywiście bo na co dzień nie zniosłabym ani grama tapety.  

 Krem na dzień Olay. Fajnie nawilża, nie przet łuszcza, szybko się wchłania. Ładnie pachnie. Dla mnie bomba.

Mascara Rimmel Sexy curves ale ze zwykłą szczoteczką. Nie silikonową. Na razie ją dręczę a w odstawkę poszła żółta beczka od maybelline.