22 czerwca 2012

Szminka, szminki, szminkę mam.

 Dość szminkowo dzisiaj u mnie. 

Mój zbiór dotychczasowy. W ciągu miesiąca na pewno się powiększy. Na zdjęciach wyglądają dość podobnie. Ale są małe różnice a diabeł przecież tkwi w szczegółach. Prawda?
Lubię szminki neutralne, lekko podbijające naturalny kolor ust. 
A coś więcej o nich? hm...

Zapomniałam o jednej szmince Vipera nr 64, która jest na zdjęciu wyżej w prawym dolnym rogu, ale jej już na ustach nie obfociłam. Ale w sumie nie ma dużej straty gdyż ten kolor jest tak dobrany do moich ust  że mucha nie siada - ale też zmiany koloru ust brak totalny. To niesamowite że potrafiłam sobie takową znaleźć.


Manhattan - kocham ją za wakacyjny kolor. Lubię za opakowanie a nie lubię za to że mam mało okazji by nosić ją w takim nasyceniu jakie ma w opakowaniu.


Flormar - mam dwa egzemplarze tego koloru bo idealnie pasuje do moich oczu. Ni lubię jej tandetnego, kiepskiej jakości opakowania.


  
Celia - szminki które kocham miłościa bezwarunkową za opakowanie, kolory, zapach, konsystencję...



 Vipera - wakacyjna miłość nr 2. Co mnie w niej wkurza? Łamiący się sztyft przy nawet najdelikatniejszym nacisku. Wrr. Ale i tak ją molestuję. 


 Mollon - mam ją. Jeszcze ją mam. Ale czy zużyję - nie obiecuję. Nie powaliła mnie. 




Deborah - lubię jej opakowanie i dość dobrą jakość. 
 

Jeśli dopatrzyłyście się suchych skórek - przepraszam! 
I ogólnie nie jestem dobra w robieniu zdjęć ustom. 

1 komentarz: